Translate

poniedziałek, 25 listopada 2013

wybaczcie, ale dochodzę do siebie...

długo zabierałam się za napisanie tego posta. ale nigdy nie jest łatwo mówić o pewnych rzeczach. w szczególności, gdy trzeba się przyznać przed samym sobą, że nie jest dobrze.
mój blog nigdy nie był nastawiony na tysiąc obserwatorów, wspaniałe współprace z koszami prezentów.
założyłam go z myślą o samej sobie. by dać sobie motywację do działania i jakieś zajęcie na wolny czas, żeby nie zwariować. od lat zmagam się z nawracającą depresją, która potrafi uderzyć nie wiadomo kiedy i bez większego powodu. nawet wtedy, gdy wszystko układa się naprawdę fajnie i powinnam się cieszyć.
przez lata odsuwałam od siebie nazwanie rzeczy po imieniu. w końcu każdy ma gorsze i lepsze dni.
niestety na emigracji stany te zaczęły się pojawiać częściej i intensywniej. blog miał mnie napędzać i dawać jakiś cel, dzięki któremu dałabym radę sobie z tym wszystkim poradzić.
po porodzie, wiedziałam, że bardzo prawdopodobnie będę bardziej narażona na tzw. "baby boom". obiecałam sobie, że jeśli zdam sobie sprawę ze swojego stanu, poszukam pomocy.
na początek jednak, miałam nadzieję, że reaktywacja bloga i bardziej regularne pisanie da mi siłę.
niestety nie przewidziałam sytuacji, w której znalazłam się obecnie- praca od rana, opieka nad bardzo aktywnym dzidziusiem po południu, brak weny i odpowiedniego oświetlenia wieczorem... no i d...
może inne mamy potrafią połączyć opiekę nad dzieckiem, z czasem na rozwój bloga. ja niestety mam z tym problem. recenzji nie pisuję, nowych nabytków nie mam, bo cienko z kasą (tak to jest jak się dostaje po powrocie z macierzyńskiego, kontrakt na 12,5 godziny), paznokcie są w opłakanym stanie, spiłowane do minimum, a z makijażem jak już pisałam- w dzień nie ma czasu, a nawet jakby był, to Helena od razu by pozabierała mi pędzle i inne akcesoria, no i nie ma weny, a nawet jakby była, to wtedy nie ma odpowiedniego oświetlenia.
no i nie przewidziałam też intensywności tego całego boomu. było źle. naprawdę.  dostałam antydepresanty, ale nie tędy droga. poszłam po pomoc. zapisałam się na terapię. powoli układam sobie wszystko na nowo. chcę wyzdrowieć. chcę znów cieszyć się drobiazgami. chcę wierzyć, że jednak coś mi się uda w życiu.
wiem, że długa droga przede mną, ale zrobiłam najważniejszy krok- nazwałam po imieniu swoje demony i po raz pierwszy naprawdę chcę coś z tym zrobić. będzie ciężko, ale najwyższy czas.
muszę to zrobić dla swojej rodziny.
nie wiem co będzie z blogiem. nie chcę go oficjalnie zawieszać, bo nie wykluczam, że niedługo będę w stanie powrócić z makijażami i paletkami sleeka (nowych nie kupuję, ale przecież mam duże zapasy ;p).
póki co postanowiłam pójść krok dalej z moimi handmade'owymi stforkami i myślę o założeniu firmy. oczywiście nie liczę na niewiarygodne zyski, ale chodzi właśnie o jakiś cel, do którego mogę zmierzać, a przy okazji pozbyć się nagromadzonych w ciągu ostatniego roku stforkowych zapasów.
dlatego na chwilę obecną zapraszam was na drugiego bloga i facebookowego fanpage. 
na chwilę obecną obie witryny nie oferują zbyt wiele, ale mam ograniczone możliwości czasowe a niestety wszystko wymaga czasowego zaangażowania.
przepraszam was za przerwę w eterze i mam nadzieję, że niedługo wróce

youżyczka

13 komentarzy:

  1. wracaj, bo tęsknimy! Buziaki dla Ciebie i małej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D miło to usłyszeć :D a mała już nie taka mała ;p za trzy tygodnie będzie już roczek :D przesłodka jest, dlatego musiałam się zmobilizować. póki co składam wszystko do kupy, lekko nie będzie, ale muszę to zrobić dla niej

      Usuń
    2. Youzyczko, nie dla Niej tylko dla siebie....ale dziecko staje się pewnym czynnikiem motywującym, bo od czegoś się zaczyna, gdzieś trzeba znaleźć punkt zaczepienia. Jednak bez względu na okoliczności i problemy są to sytuacje, gdzie musisz po prostu zacząć myśleć o sobie.

      Usuń
  2. Trzymam za Ciebie kciuki:)pamietaj ze z tego mozna wyjsc ale trzeba oswoic demony i przede wszystkim chodzic na terapie by moc uzyc swojej wewn mocy xxxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można wyjść, ale nie jest łatwo. do tej pory zajadałam dołki i tylko uspakajałam chorobę na trochę. tym razem chcę całkowicie wyjść na prostą. a z tą wewnętrzną mocą może być problem, bo chyba już całą zużyłam. tak naprawdę, to wiem, że czeka mnie ciężka praca nad sobą

      Usuń
    2. Ja wiem,że masz:) Musisz ją tylko odkopać:*** Jestes niesamowitą, mega pozytywna osobą z wielkim potencjałem, po prostu czasem nas zbyt cos przytłoczy, nie umiemy tego głazu z nas zdjąć, zrzucic dalekooo

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak już jest, ja także nie mam ostatnio na prowadzenie bloga, bo praca, szkoła i inne obowiązki, a by się chciało, tylko makijaż o 20 robić? jak? Ciemno, aparat mam taki sobie, no cóż, bywa
    pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niestety, blog to pracochłonne zajęcie. naprawdę podziwiam blogerki, które regularnie dodają posty. u mnie brak czasu łączy się dodatkowo z brakiem weny i z dołem. po dwudziestej, faktycznie nawet najpiękniejszy makijaż bez odpowiedniego sprzętu wygląda kiepsko. dlatego na chwilę obecną po 20 zasiadam przed maszyną do szycia i szyję lalki ;p

      Usuń
  5. Witaj :*
    Przede wszystkim postaw na siebie :) W którymś momencie normalne staje się to, że pewne sprawy są ważne i ważniejsze. Życie... i nie ma w tym nic złego. Tak się dzieje, po prostu.
    Istotne jest także to, abyś miała coś dla siebie, coś swojego bo choć macierzyństwo to piękna rzecz, nie zawsze ma kolorowe strony. Zbyt mało się o tym pisze i propaguje takiej wiedzy. A jak dochodzą do tego inne problemy.... Trzymam za Ciebie kciuki. Pierwszy krok już zrobiłaś, a cała reszta z czasem nabierze realnego kształtu tylko wymaga to cierpliwości i czasu. Nie będę słodzić i pisać, że tak będzie dobrze, głowa do góry bo dasz radę. To nie tędy droga. Za to wierzę, że jeżeli uda Ci się tylko poukładać wszystkie elementy układanki, to będzie tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łatwo nie będzie, bo niestety doszłam do takiego etapu, gdzie nic nie ma sensu. postawienie na siebie w tym wypadku raczej ma małe szansy powodzenia, bo od lat zmniejsza się moja wiara we własne możliwości. dlatego wyznaczam sobie jakieś konkretne cele, żebym chociaż siłą rzeczy, bo już nawet nie woli, szła do przodu. mówię, że muszę dojść do siebie ze względu na Helcię, bo naprawdę bywa ze mną źle i to się odbija na niej. wiem, że długa i kręta droga przede mną, ale wiem, że jeśli teraz nic z tym nie zrobię, to z każdym kolejnym rokiem, będzie tylko gorzej, bo wszystko się nawarstwia. dziękuję za ciepłe słowa, mam nadzieję, że wrócę za jakiś czas do blogowania, bo jednak znajomości tu zawarte czasem zaskakują i są nie do zastąpienia :***

      Usuń
  6. zostałam mamą 3 tygodnie temu. i teraz już wiem, że dziecko jest bardzo, bardzo absorbujące. a Ty jeszcze pracujesz! nie dziwota, że nie ma czasu na bloga...

    trzymam mocno kciuki za powrót do formy. ściskam Ciebie i Helenkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. uszy do góry - będzie dobrze :))
    P.S zostałaś nominowana do Walentynkowego Konkursu - Serdecznie Zapraszam :)))
    mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/02/walentynkowy-konkurs-rozdanie.html

    OdpowiedzUsuń

zachęcam Was do komentowania :D