Translate

sobota, 15 czerwca 2013

KONKURS "ZAINSPIRUJ SIĘ MAKIJAŻEM ILLAMASQUA" na e-makeupownia.blogspot.com i na FB


 po raz drugi zdecydowałam się wysłać swój mejku mejku na jakiś konkurs.
nie, żebym uważała się za jakąś pro, ale mnie naszło.
makijaż zmalowałam po północy. zajął mi trochę ponad godzinę. zrobienie jako takich zdjęć drugą.
jestem zaskoczona tym, że makijaż inspiracja wywarł na mnie taki wpływ, że chwyciłam za pędzel.
chciałam utrzymać klimat lat dwudziestych, ale trochę mi nie poszło. może dlatego, że użyłam perłowych cieni do przydymienia oka? no i obrysowanie moich ust czarną kredką podkreśliło moje asymetryczne usta. powinnam była to skorygować w porę, ale jak już obrysowałam, to nie było opcji, żebym to poprawiła. no cóż, drugiego podejścia nie będzie. trochę brakuje mi czasu na wszystkie moje projekty, a niestety mam go coraz mniej :/
zdjęcia zrobiłam przed przyklejeniem rzęs, w obawie, że wszystko zniszczę nieumiejętnym przyklejeniem takich firan, jak i po. chociaż wybrane przeze mnie rzęsy są dosyć ciężkie i na części zdjęć zasłaniały oko (co wyglądało trochę upiornie)
zdjęcia nie są najlepszej jakości. no cóż... po pierwszej w nocy mogę liczyć tylko na sztuczne, żółte światło, które niestety nie oddaje kolorów makijażu. natomiast na zdjęciach z lampą wyglądam jak draq queen :/
ale i tak jestem zadowolona, bo zaspokoiłam swoją potrzebę zmalowania czegoś kreatywnego :D

tu znajdziecie moje zgłoszenie
a wszystkie chętne do wysłania własnego zgłoszenia odsyłam na blog e-makeupownia, gdzie znajdziecie dokładne info o konkursie oraz wiele ciekawych inspiracji











środa, 12 czerwca 2013

szybkie mejku mejku ze sleek paraguaya

jak już wcześniej wspomniałam, na porządny makijaż na co dzień nie mam czasu. zazwyczaj oko podkreślam jedynie kredką i tuszem. a jednak od święta, gdy wybieramy się gdzieś z małżem, podczas gdy on zajmuje się Lenką, ja mam chwilę, by pacnąć na oko coś więcej.
ostatnio przeprosiłam się z paragwajką, której dosyć dawno nie używałam. a szkoda, bo to wyjątkowo udana paletka :D
pokażę wam, co udało mi się zmalować :D







czwartek, 6 czerwca 2013

Models own po raz drugi i raczej ostatni.



kilka słów o bardzo ciekawym lakierze Models Own z serii mirrorball- dancing queen (142)
  zacznę od tego, że miałam markę models own za taką troszkę lepszą. w końcu jeden lakier kosztuje 5 funtów. a to nie jest mało. bo Barry M, którego większość lakierów jest dosyć dobrej jakości ma lakiery po 2,99 i 3,99. a essie dla przykładu kosztuje 7,99. tak więc poprzeczka jest cenowo dosyć wysoko podniesiona, więc i oczekiwało by się lepszej jakości niż taki Barry M.
ale jeśli ktoś tego oczekuje, to się zawiedzie. może nie powinnam pisać opinii o całej linii lakierów na podstawie dwóch lakierów. ale dwa mnie bardzo rozczarowały i chyba nie chcę dawać im jeszcze jednej szansy.



pierwszy był purple blue. mimo rozpuszczalnikowego smrodu wydobywającego się z butelki, postanowiłam dać im jeszcze jedną szansę. tym bardziej, że widząc kolekcję mirrorball dostałam oczopląsu. lakiery z tej serii wyglądają obłędnie. już miałam brać dwie butelki, ale coś mnie tknęło i poprzestałam na jednej. i dzięki bogu. bo ten lakier to istne nieporozumienie...
plusem lakierów MO jest to, że dostajemy je zafoliowane. więc mamy pewność, że nikt nam z zakupionym lakierem nie majstrował. dlatego też gdy dostajemy śmierdzący rozpuszczalnikiem lakier, lub ciągnącego się gluta, nasuwa się jedna myśl- że jest to wina producenta.
lakier dancing queen jest kombinacją brokatów o różnej wielkości, w kolorach: złotym, zielonym, niebieskim i srebrnej holograficznej folii.
 

(mój) lakier jest gęsty, nie posiada kuleczki do mieszania a aplikacja jest ciężka i trwa w nieskończoność. jedna warstwa może i by była ok, ale jako top i szału nie robi. żeby uzyskać zadowalający efekt położyłam trzy warstwy. przy czym między drugą a trzecią musiałam zrobić półgodzinną przerwę, bo nie chciał schnąć. po trzeciej jeszcze dwie godziny po aplikacji uszkodziłam pomalowany paznokieć i muszę powiedzieć, że nie wykonywałam żadnych skomplikowanych czynności domowych.
po trzech warstwach wręcz czułam jak ten glut odstaje od moich paznokci. utrudniona aplikacja i czas schnięcia zrobiły swoje i pomalowane paznokcie były dalekie od bycia gładkimi.
lakier wytrzymał u mnie aż jeden dzień. bo gdzieniegdzie coś się zahaczyło i oderwało, a gdzie indziej zahaczało mi ubrania i drapało doprowadzając mnie do szewskiej pasji.
zmywanie- nie muszę mówić. wiadomo jak to jest z brokatami :/
wydajność strasznie kiepska, bo po jednej aplikacji jedna czwarta butelki zniknęła.
tak naprawdę, to oprócz wizualnego efektu w butelce, ten lakier nie ma żadnych pozytywów.
i tak jak przy poprzednim pomyślałam, że to może moja butelka jest trefna, więc dam mu jeszcze szansę, to po tym, uważam, że szkoda mojego czasu i pieniędzy, na kolejnego models own.
0/5

wykorzystam go do lakierowej biżuterii, bo w tym przynajmniej się sprawdzi

tu widać ubytek lakieru po dwóch warstwach


niedziela, 2 czerwca 2013

nasz pierwszy dzień dziecka :D

  kilka dni temu był dzień matki. dziś dzień dziecka.
w tym roku, oba te święta celebrowałam z innej perspektywy. nagle 26 maja stał się moim świętem, a w dzień dziecka od dziś co roku, ja będę musiała zadbać o atrakcje dla mojej pociechy. co prawda Helenka jest jeszcze za malutka, by zdawać sobie sprawę, że to jej święto, ale i tak nie przepuściłam okazji by kupić jej parę drobiazgów ;p
jednak główny prezent na dzień dziecka nie dotarł na czas, a czekam na niego jak na szpilkach. z ciekawości jak moja córcia zareaguje :D
  jako, że ostatnio zaczyna być coraz bardziej ciekawa otaczającego ją świata i wszystkiego chciałaby dotknąć, jednak niestety jeszcze nie jest zbyt mobilna. ją to doprowadza do frustracji a ja mam cały czas ręce pełne roboty. bo a to na macie muszę jej podawać zabaweczki, a to ją trzymać tak, żeby wszystko widziała, więc nie ma mowy, żeby na chwilę usiąść i napić się w spokoju kawki :/
  dlatego też po dłuższym zastanowieniu, postawiłam na zakup fotelika bumbo.





dzięki niemu, będzie mogła spędzić bezpiecznie trochę czasu siedząc i obserwując świat z innej pozycji. a dzięki dodatkowej tacce, będziemy mogli go używać również przy karmieniu.
tak więc teraz pozostaje nam czekać.
ale to nie koniec prezentów. oprócz jakiś drobiazgów typu kubeczki, ręczniczki i ubranka, mamusia siedzi wieczorami przy maszynie do szycia (nowa pasja youżyczki). no i ostatno wyszła mi spod igły nowa koleżanka dla Helenki- Zuzia. a teraz siedzę nad sukienka i kapelusikiem. w sam raz na lato w Polsce :)




a na koniec kilka zdjęć mojego największego szczęścia :)